Wokół zarobków w Norwegii narosło mnóstwo mitów i nieporozumień. Wyjątkowo dużo sprzecznych ze sobą wiadomości możemy znaleźć szczególnie na różnych forach internetowych, na których Polacy – na dowód prawdziwości swoich twierdzeń – przytaczają własne historie. Spróbujmy zatem nieco uporządkować ten informacyjny szum.
Statystyczny raj
Jeśli sugerować się wszelkiego rodzaju statystykami i analizami prowadzonymi zarówno przez instytucje państwowe, jak i prywatne firmy, to Norwegię trzeba uznać za prawdziwy europejski raj – pod względem zarobków, rzecz jasna. Prawda wygląda jednak nieco inaczej, ale wcale nie źle.
Zacznijmy zatem od „oficjalnego” punktu widzenia. Przede wszystkim trzeba podkreślić, że wszelkie rozważania o wartościach najniższych płac w Norwegii, są z gruntu pozbawione podstaw. Dlaczego? Otóż minimalne zarobki w Norwegii nie są uchwalane na drodze urzędowej, ale ustalane w drodze zbiorowych umów pomiędzy pracodawcami i związkami zawodowymi. Są też różne dla różnych branż.
Niewykwalifikowani pracownicy – ale z doświadczeniem – w branży budowlanej mogą zarobić około 20 000 koron miesięcznie. Nie jest to oczywiście regułą, ale zwykle kwoty te nie różnią się znacznie. Na większą płacę mogą liczyć specjaliści – inżynierowie czy projektanci.
Jest to i tak stosunkowo niska wypłata, bowiem w roku 2011 średnie zarobki w Norwegii kształtowały się na poziomie prawie 35 400 koron. Dodać należy, że jest to w zasadzie realna średnia – tak zwana „mediana” (połowa osób zarabia więcej, połowa mniej) a nie arytmetyczna (suma wszystkiego podzielona przez ilość sumowanych wartości). To oznacza, że nie zawyżają jej – tak jak w Polsce – wyjątkowo wysokie zarobki pojedynczych osób.
Jeszcze lepiej kształtują się tu dochody specjalistów – szczególnie w branży informatycznej. W przypadku osób o bardzo dobrym wykształceniu, płynnej znajomości języka angielskiego i przynajmniej podstawach norweskiego oraz bogatym doświadczeniu zawodowym, płace sięgają półtorej – a nawet dwóch – wspomnianych średnich.
Norwegia jest krajem, który swoje bogactwo opiera przede wszystkim na wydobyciu ropy naftowej. Stąd też na bardzo wysokie zarobki mogą liczyć pracownicy przemysłu naftowego – nawet zatrudnieni na najniższych stanowiskach fizycznych. Ponad 60 tysięcy koron wpływających co miesiąc na konto nie jest w tym wypadku niczym niezwykłym. Trzeba jednak pamiętać, że jest to praca po pierwsze – bardzo trudna i niebezpieczna, a po drugie – wymagająca uprzedniego przebycia kilku wyjątkowo drogich szkoleń, których koszt pokryć trzeba z własnej kieszeni.
Statystyki kłamią
Takie przynajmniej wrażenie odnieść można czytając wypowiedzi Polaków, którzy bądź pracowali (lub pracują) w Norwegi, bądź też wypowiadają się na forach internetowych na podstawie zasłyszanych i przeczytanych historii.
Dominuje tu pogląd, że wszelkie podawane między innymi przez prasę i firmy analityczne szacunki są znacznie zawyżone, a faktyczne zarobki w Norwegii są dużo niższe. Tkwi w tym wprawdzie przysłowiowe „ziarenko prawdy”, ale też dużo przesady.
Wróćmy do wspomnianych budowlańców. Ci, którzy mieli okazję popracować na norweskiej budowie podkreślają, że aby zbliżyć się do podanego wcześniej pułapu płacowego trzeba pracować nawet po 250 godzin miesięcznie. Oznacza to w praktyce nadgodziny i pracę po 11-12 godzin dziennie. Z drugiej strony – wśród pracowników fizycznych jest wielu robotników sezonowych oraz osób, które nie mają żadnej praktyki i umiejętności związanych z branżą budowlaną. Ci rzeczywiście zarabiają mniej. Pamiętajmy, że kwoty rzędu 20 000 koron dotyczą robotników doświadczonych – takich, których nie trzeba przyuczać do zawodu ani na każdym kroku kontrolować jakości ich pracy. Dla kontrastu – dobry (doświadczony, sprawny i uczciwy) cieśla jest w stanie z tymi samymi nadgodzinami zarobić nawet ponad 40 tysięcy koron miesięcznie!
Warto także pamiętać, że wielu Polaków przyjeżdża do Norwegii kompletnie bez jakiegokolwiek przygotowania – bez wiedzy o realiach prawnych, warunkach pracy i płacy, znajomości kraju i języka. Wielu z nich nie tylko pracuje „na czarno”, ale też pozwala się wykorzystywać nieuczciwym pośrednikom, których pełno jest we wszystkich krajach odwiedzanych przez emigrantów zarobkowych. Wtedy faktycznie zarobek pomocnika murarza na budowie może kształtować się nawet na poziomie zaledwie 50-70 koron za godzinę, co daje miesięcznie kwotę rzędu 13 – 15 tysięcy. Biorąc pod uwagę norweskie ceny, trudno dziwić się rozczarowaniu tych osób. To samo zresztą dotyczy pracowników stricte sezonowych, na przykład studentów przyjeżdżających „w ciemno” na zbiory runa leśnego.
Z drugiej strony – nawet najniższe zarobki pozwalają tu na o wiele wygodniejsze (czy raczej – bezpieczniejsze finansowo) życie niż płace na porównywalnych stanowiskach w Polsce. Podstawą jest jednak to, aby przestać wszystko przeliczać na rodzime złotówki. Chleb kosztujący 20 złotych może szokować, ale liczą się proporcje pomiędzy wysokością pensji a wydatkami. Wyjątkowo drogi – także dla Norwegów! – jest tu także wszelkiego rodzaju alkohol.
Zarobki w Norwegii a życie
Wszystkie podane powyżej orientacyjne kwoty są kwotami brutto. Oznacza to, że „na rękę” zarobki w Norwegii są niższe, bowiem system podatkowy jest tu naprawdę bezlitosny! Podatek od dochodów osobistych sięga prawie 30%, a dodatkowo pracownik zobowiązany jest do odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Z drugiej strony – legalnie zatrudnionym cudzoziemcom (w tym także Polakom) przysługują wszelkie świadczenia socjalne, takie same i na takich samych zasadach jak Norwegom. Wyczerpujące informacje na temat norweskiego systemu podatkowego można znaleźć na oficjalnej stronie internetowej: http://www.skatteetaten.no/no/taxnorway/. Co ciekawe, wszystkie informacje tam zamieszczone dostępne są oczywiście w języku norweskim, ale także po angielsku i… po polsku!
Tym, co najbardziej dotyka Polaków pracujących w Norwegii, są bardzo wysokie koszty życia. Aby lepiej to zobrazować, powołajmy się na prosty przykład (wszystkie podane poniżej kwoty są zaokrąglone i szacunkowe).
Pensja w wysokości 20 000 koron miesięcznie przekłada się na około 14 000 „w kieszeni”. Wynajem mieszkania w Oslo wiąże się z wydatkiem około 5 – 7 tysięcy koron miesięcznie, na życie (jedzenie i podstawowe drobiazgi) potrzebne są kolejne 4 tysiące na osobę. Na pozostałe wydatki zostaje więc średnio od 3 do 5 tysięcy.
Trzeba przy tym pamiętać, że Oslo (nie mówiąc już o Stavanger) jest po prostu drogie. W wielu miastach na niewielkie mieszkanko wystarczy już kwota rzędu 3 000 koron, zaś robiąc „zakupy z głową” możemy obniżyć pozostałe koszty życia o kolejny tysiąc lub więcej. To oczywiście przekłada się bezpośrednio na ilość „wolnej gotówki” w portfelu.
Podsumowując: zarobki w Norwegii są rzeczywiście wysokie , a sama Norwegia – mimo oszałamiających cen i potężnych podatków – to wciąż kraj, w którym po prostu dobrze się żyje. Dla osób, które poważnie myślą o emigracji zarobkowej na dłuższy czas (lub na stałe), mają wysokie kwalifikacji i bogate doświadczenie, Norwegia właśnie może być najlepszym wyborem. Pracownicy sezonowi oraz typowi „gastarbeiterzy”, którzy wszystko przeliczają na złotówki, a pracują tylko po to, żeby potem w Polsce „zabłysnąć gotówką” – mogą się natomiast poważnie rozczarować.