Zdecydowanie najpopularniejszym wśród Polaków kierunkiem emigracji zarobkowej jest Wielka Brytania. Wprawdzie – statystycznie rzecz biorąc – pod względem ilości pracowników znad Wisły Anglię wyprzedza Republika Federalna Niemiec, ale tam wyjeżdżamy głównie sezonowo.
Nawet pomimo nękającego Zjednoczone Królestwo kryzysu gospodarczego, liczba Polaków na Wyspach w zasadzie nie maleje. Od kiedy możemy legalnie pracować w Anglii, stała się ona dla wielu z nas szansą na „lepsze życie” i „bezpieczną przyszłość”. I o ile trudno jest tu mówić o imponujących zarobkach, wspaniałych warunkach pracy czy miejscu idealnym do życia, o tyle – nawet w przypadku najniższych stawek – sytuacja przeciętnego pracownika jest w Wielkiej Brytanii o niebo lepsza niż w Polsce.
Kto, ile i kiedy?
Zarobki w Anglii nie należą wprawdzie do najwyższych w Unii Europejskiej, ale pozwalają na godziwą egzystencję. Najniższa płaca regulowana jest odgórnie i wynosi w 2013 roku 6,19 GBP brutto za godzinę pracy w przypadku osób, które ukończyły 21 lat. Pracownicy w wieku od 18 to 21 lat mają zagwarantowany zarobek w wysokości 4,98 GBP, natomiast osoby młodsze – zaledwie 3,68 GBP. Jeszcze do niedawna inne stawki obowiązywały niektórych cudzoziemców – w tym Polaków – jednak gabinetowi Premiera Tony’ego Blair'a udało się doprowadzić do wyrównania tych poziomów.
Mówiąc o zarobkach w Zjednoczonym Królestwie trzeba dokonać pewnego rozróżnienia. Pierwszą grupą pracowników napływowych są osoby dobrze wykształcone, doświadczone zawodowo i płynnie władające rodzimą mową Szekspira. Mają oni zdecydowanie największe szanse na znalezienie atrakcyjnej branżowo i dobrze płatnej pracy oraz na stosunkowo szybką asymilację na brytyjskim gruncie. Nie grozi im też ostracyzm ze strony współpracowników – rdzennym mieszkańców Anglii.
Drugą grupą są osoby w mniejszy lub większym stopniu posługujące się językiem angielskim, ale za to mające niższe kwalifikacje zawodowe i mniejsze doświadczenie. Ci pracownicy przeważnie trafiają na stanowiska niezgodne z ich wykształceniem, średnio płatne i niezbyt perspektywiczne w kontekście całej kariery zawodowej.
Trzecią grupą są konkretni fachowcy – przede wszystkim z branży budowlanej: murarze, stolarze, cieśle, elektrycy czy hydraulicy. O ile znalezienie pracy po przyjeździe „w ciemno” może przysporzyć im nieco problemów, o tyle dobrze zorganizowany wyjazd zwykle okazuje się bardzo opłacalny – i to nawet bez jakiejkolwiek znajomości języka.
Ostatnią wreszcie grupą są ludzie, którym wydaje się, że na Wyspach mogą osiągnąć wszystko, bo to „lepszy świat” – tymczasem nie posiadają żadnych (lub są one bardzo niskie) kwalifikacji zawodowych, nie znają nawet podstaw angielskiego i nie mają wystarczających zasobów finansowych „na start” i na wypadek, gdyby coś poszło „nie tak”. Niestety, to właśnie oni stali się zaczątkiem legendy o tabunach Polaków koczujących na słynnym londyńskim dworcu Victoria Station.
Jeśli chodzi o konkretne pensje, to również trudno tu mówić o jednoznacznych wskaźnikach. Przeciętne zarobki ochroniarza kształtują się na poziomie około 10 funtów za godzinę, pakowacz przy taśmie fabrycznej zwykle zarabia mniej więcej 7,5 funta – tyle samo, co barista w popularnej sieci kawiarni Starbucks.
Z czterech wymienionych grup emigrantów zarobkowych zdecydowanie najlepiej – pomijając pierwszą – wiedzie się trzeciej. Nawet 600 – 800 funtów tygodniowo morze zarobić doświadczony murarz na kontrakcie lub prowadzący własną działalność gospodarczą malarz. Około 2 tysięcy miesięcznie jest w stanie „wyciągnąć” dobry i „obrotny” elektryk, zaś hydraulik ze słaba znajomością angielskiego ponad 300 funtów tygodniowo.
Dla kontrastu – doskonale mówiąca po angielsku sekretarka w brytyjskiej firmie zarobi nieco ponad 1000 funtów miesięcznie, pracując jednak tylko 6 godzin dziennie.
Osoby na wyższych stanowiskach – w tym specjaliści z branży informatycznej i finansowej, a także doskonale wykwalifikowani inżynierowie – mogą zarabiać nawet 50-70 tysięcy funtów rocznie, zaś dochód „szeregowego” programisty sięga około 30-35 tysięcy GBP w skali roku.
Koszty życia w Anglii
O tym, jak zarobki w Anglii mają się do tamtejszych kosztów życia – krążą już legendy. Najwięcej zażartych dyskusji na ten temat toczy się na licznych forach internetowych. Niektórzy twierdzą, że są w stanie wyżywić się – i to całkiem smacznie – za 25 funtów tygodniowo, inni natomiast uważają, że wydatek poniżej 100 GBP na siedem dni wiąże się z egzystencją na pograniczu głodu.
W rzeczywistości kwestia zakupów spożywczych w Wielkiej Brytanii nie jest aż tak skomplikowana. Dostęp do sieciowych supermarketów sprawia, że te same produkty, które możemy kupić na całym świecie, możemy nabyć także w Anglii – i to w bardzo rozsądnych cenach. Najwięksi „zabójcy” domowego budżetu to oczywiście alkohol i papierosy – te są tu bardzo drogie.
Trudno także przeliczać angielskie ceny na złotówki. Ktoś, kto zarabia w funtach i mieszka na Wyspach powinien oduczyć się automatycznego porównywania cen z cenami Polskimi. Tym bardziej, że panuje tu zupełnie inna struktura kosztów. Wydatek na wynajęcie mieszkania jest dla kieszeni zwykle dość obciążający, typowe codzienne jedzenie kosztuje natomiast przysłowiowe grosze, za to używki mają swoją, wygórowaną cenę.
Polacy pracujący legalnie w Wielkiej Brytanii mogą jednak w pełni korzystać z przywilejów przysługujących wszystkim angielskim zatrudnionym ze strony rozbudowanego systemu ubezpieczeń społecznych. Zasiłki mieszkaniowe, dodatki na dzieci, stypendia na naukę i wiele innych – to wszystko składa się na znaczące „zastrzyki finansowe”, widocznie wspomagające budżet.
Trudno wyobrazić sobie osobę pracującą w Polsce za najniższe możliwe wynagrodzenie, która – nawet zaciskając pasa – może bez kredytów i pomocy rodziny pozwolić sobie na przykład na krótkie, coroczne wakacje w egzotycznym kraju. Zarobki w Anglii to umożliwiają – nawet pomimo gnębiącego Zjednoczone Królestwo kryzysu. Pod jednym wszakże warunkiem: trzeba pracować uczciwie i wydawać pieniądze „z głową”.