Kultura grindu zobowiązuje. Pracujemy ponad siły i głośno o tym mówimy. Poświęcamy życie towarzyskie, bo chcemy zrobić więcej pracy w krótszym czasie. Brak obsesji na punkcie stawania się lepszym w danej dziedzinie i robienia więcej niż inni jest równoznaczny z pozostaniem w tyle. Jesteśmy więźniami naszych chorych ambicji, które każą nam poświęcać zdrowie dla pracy. I mamy poczucie braku.
Dziwnie tak nie odzywać się do nikogo przez kilka dni. Przykro nie mieć komu opowiedzieć o swoich sprawach. I jak gorzko smakuje tak ciężko wygrindowany sukces, gdy nie ma z kim się nim cieszyć, a na dodatek grafik na przyszły tydzień aż roi się od wizyt u lekarzy, bo organizm nie wytrzymał wysiłku. Nie jesteśmy niezniszczalni. Dlatego wymyśliliśmy work-life balance i work-life integration i zastanawiamy się, które z nich jest lepszym lekarstwem na samotność w świecie grindu?
Work-life balance a work-life integration
Te dwa pojęcia stały się przedmiotem rozterek zorientowanych na błyskotliwe kariery pracowników i ich pracodawców. Oba sugerują, że istnieje podział wykluczający między pracą i życiem. Podstawą work-life balance wyznawanej głównie przez pokolenie X jest podzielenie swojego czasu na pracę i życie, podczas gdy work-life integration wybierane częściej przez pokolenia Y i Z oscyluje wokół stwierdzenia, że praca może być całym życiem. W kwestii work-life balance zwraca się uwagę na przyczyny zaburzenia tej równowagi, do których należy niekompetentne szefostwo, niskie morale, spadek produktywności, a także źle wyposażone miejsce pracy. Receptą na to ma być elastyczność pracowników i przejrzystość planów działania wsparte poprawą wyposażenia firmy. Z kolei work-life integration to trend sprawiający, że pracownicy coraz więcej spraw prywatnych załatwiają w pracy, począwszy od odbierania przesyłek, a skończywszy na relacjach towarzyskich. Ograniczanie jednak swoich kontaktów do ludzi z jednego środowiska może prowadzić do wstrzymywania rozwoju osobistego pracowników.
Outside the box
Umysł ludzki uwielbia szufladkowanie, więc po poprzednich akapitach już zakwalifikowaliśmy się do jednego z obozów. Spróbujmy jednak wyjść z pudełka. Sięgnijmy po kalendarz i ołówek. Zróbmy to w dobrym starym stylu. Zdefiniujmy problem. Cechą wspólną wszystkich grindujących pracowników jest nieumiejętność posługiwania się kalendarzem i ignorancja na wielu poziomach. Brak podstawowej wiedzy o świecie, takiej jak fakt, że doba ma 24 godziny, a tydzień 7 dni bardzo utrudnia planowanie rozkładu zajęć. Przydatna byłaby też świadomość, że wciąż nie udało nam się przenieść świadomości ludzkiej do ciała robotów, więc jesteśmy ograniczeni naszą fizjologią. Musimy spać, zdrowo jeść i podejmować aktywność fizyczną. Musimy się też śmiać i relaksować, żeby nie zwariować. Wszyscy musimy uwzględniać to w naszym rozkładzie zajęć. Kwestią do rozważenia nie jest więc pytanie work-life balance czy work-life integration. Pytanie, które wszyscy musimy sobie zadać, brzmi: chcemy być długodystansowcami czy krótkodystansowcami?
Myślenie perspektywiczne
Myślenie perspektywiczne wydaje się nie być mocną stroną nastawionych na osiągnięcie szybkiego sukcesu pracowników. Nie zastanawiamy się, jaki wpływ na nasze życie za trzydzieści lat będą miały nasze obecne nawyki żywieniowe. Nie analizujemy wpływu deprywacji snu na funkcjonowanie naszego układu nerwowego. Podejmujemy akcje, których efekty są ważne krótkoterminowo, a w kontekście wielu lat nie znaczą nic. I marnujemy zdrowie i okazje na bycie tak zwyczajnie szczęśliwym w imię wymyślonego przez nas wyścigu. Jesteśmy krótkodystansowcami, przekonanymi, że liczy się tu i teraz, że jesteśmy niezniszczalni, a efektywność pracownika nie jest odwrotnie proporcjonalna do zmęczenia. Co z tego, że w ciągu najbliższych trzech lat wykonamy więcej pracy niż ktoś inny, jeśli przez to nabawimy się chorób, które skrócą nam życie o połowę?
Work-life bullshit – STOP!
Praca jest integralną częścią naszego życia. Jest nam tak samo potrzebna jak hobby i jedzenie. Zakończmy więc sztuczne podziały na pracę i życie. Jest tylko życie. Albo potrafimy gospodarować czasem, który mamy, by je przeżyć, albo nie i wtedy wymyślamy nowe pojęcia mające naszą postawę usprawiedliwić. Martyna Wielgus, Marketing & PR Manager z Advisory Group TEST Human Resources komentuje:
Zachowanie równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym to często bardzo trudna sztuka. Zwłaszcza jeśli jesteśmy ambitni i zaangażowani w to, co robimy. Trzeba jednak wiedzieć, gdzie postawić granicę. Pamiętajmy, że praca od świtu do nocy, może wcale nie oznaczać tego, że zrobimy więcej. Zmęczenie zawsze powoduje drastyczny spadek produktywności. Czasem lepiej odpocząć i zacząć kolejny dzień z nową dawką energii.
Pozbądźmy się zatem tego strachu, który urodził się w społeczeństwie na przełomie tysiącleci i wzrasta wraz z tempem życia. Strachu, że coś nas omija. Że jeśli odpoczniemy i popatrzymy nocą w gwiazdy zamiast w ekran komputera, to ktoś inny odbierze nam rankiem to, na co pracujemy. Kiedy będziemy starzy, zapytani o to, czego żałujemy, raczej na pewno nie odpowiemy: „Tego, że w czerwcu 2018 nie wziąłem tych 30 nadgodzin. Gdybym to zrobił, byłbym pełniejszym człowiekiem.” Dlatego ołówki i kalendarze w dłoń! Zaplanujmy każdego dnia stosowną ilość czasu na pracę, zaplanujmy przerwy na zdrowe posiłki i rozrywkę, zaplanujmy czas na aktywność fizyczną i spacer ze znajomymi, czas na hobby i rozwój osobisty, a nade wszystko: czas na sen. Stwórzmy również ogólny plan roczny. Jakie projekty będziemy podejmować w poszczególnych miesiącach? Kiedy kupimy sukienkę na lipcowy ślub siostry? Kiedy zaplanujemy urlop? Określmy cele, w imię których podejmujemy te wszystkie działania. Cele główne na ten rok: chcemy dostać awans? Chcemy opublikować artykuł w znanym czasopiśmie? I cele pośrednie: chcemy poprawić jakość swoich posiłków? Lepiej się wysypiać? Regularniej dzwonić do mamy? Częściej patrzeć w gwiazdy? Potraktujmy nasze życie jako duży projekt, którym musimy zarządzać i uwzględnijmy wszystkie konieczne kwestie. Poczucie sprawowania kontroli nad życiem daje spokój i motywację, by wytrwale się realizować. Zmotywowany, spokojny pracownik to efektywny i wartościowy pracownik. A zatem pracujmy, dbajmy o siebie i obserwujmy gwiazdy. Niech one spadają, nie my.